Słysząc tytułowe hasło wielu z twardo stąpających po ziemi praktyków puka się bez zastanowienia w czoło. Wielu z nich słysząc to stwierdzenie widzi już oczami wyobraźni latających na miotle terapeutów wierzących w ponadnaturalne moce leżące poza granicami możliwości naukowego wytłumaczenia pewnych procesów. Skoro jednak te osoby wierzą tylko w to co można zmierzyć i opisać to nasuwa mi się kilka pytań w tej kwestii. Jednak zanim o tym zacznę to przytoczę krótki wątek historyczny, a także dać podwaliny fizjologiczne pod tytuł niniejszego tekstu. Wątki historyczne nie są najciekawszą rzeczą do czytania jednak ten wprowadzi Was w pewien kontekst myślowy, który będę kontynuował później.

Rudolf Virchow, niemiecki lekarz i patolog, żył w latach 1821-1902. Był to jeden z większych, jeśli nie największy medyk ówczesnych czasów. Wszechstronnie wykształcony, a przede wszystkim autor wielu publikacji i założyciel pierwszego uznanego międzynarodowego czasopisma patologicznego pod nazwą „Archiwa anatomii patologicznej i fizjologii dla medycyny klinicznej”, które funkcjonuje do dnia dzisiejszego pod nazwą „Archiwa Virchowa”. Virchow to także twórca przełomowej pracy patologii komórkowej, która stała się obowiązkową lekturą wielu pokoleń medyków, otwierającą drogę do stworzenia koncepcji organizmu ludzkiego opartego na poznaniu empirycznym i naukowym, która uznawana jest do dnia dzisiejszego.

Wracając do wielkiego dzieła jakim była patologia komórkowa… Po krótce idea ta mówiła, że komórka jest ostatnią jednostką życia i choroby. Każde żywe stworzenia jawi się jako suma cech witalnych, z których każde z nich posiada sumę tych cech. Warunki niezbędne do życia odtwarzane są przez regulację nerwową, system krążenia i reakcję wewnątrz tkanek.
Jedną z najważniejszych oznak materii jest samoochrona, co osiągane jest m.in. przez odżywianie. Jej istotą jest wymiana substancji, składająca się z pobieranie asymilacji, rozpadu i oddzielania składników odżywczych. Virchow wyczerpująco opisuje anatomiczne zaopatrzenie naczyniowe poszczególnych tkanek, a jego zainteresowanie skupia się głównie na tkankach, które są słabo ukrwione lub w ogóle nieukrwione.

Virchow doszedł także do wniosku, że każda komórka może poprzez zmiany chemiczne reagować na bodźce zewnętrzne, a tym samym każda tkanka może samodzielnie kontrolować rozdzielanie substancji odżywczych i regulować procesy biochemiczne w swoim własnym środowisku. Każdy kto zna funkcje i rolę autonomicznego układu nerwowego pewnie już lekko się uśmiecha 

Wracając do głównego wątku sił samouzdrawiających trzeba wspomnieć, że pewne siły działają w nas samych już na poziomie embriologicznym. Nie musimy robić prawie nic (przede wszystkim nie szkodzić) aby zapłodniona komórka jajowa potrafiła się sama dzielić, różnicować na konkretne listki zarodkowe, a dalej różnicować w procesie embriologicznym z komórek macierzystych na wyspecjalizowane tkanki, układy, tworząc w ok. 40 tygodni wyspecjalizowany organizm przygotowany prawie na samodzielnego funkcjonowania. Czy potrzeba coś więcej w tym czasie oprócz „nie przeszkadzania”, zdrowej diety, braku stresu, odpowiedniej ilości snu i względnej aktywności fizycznej, aby po 9 miesiącach urodził się zdrowy maluszek? W zdecydowanej większości nic więcej nie trzeba. Jak nazwać więc ten proces, jeśli nie siłami natury, które dokładnie wiedzą jak działać bez naszej świadomości?

W dorosłym życiu sprawa wygląda dokładnie tak samo. Inteligencja wielu naszych układów w tym układu nerwowego na czele o głowę bije aktualne narzędzia badawcze potrafiące opisać jak to wszystko się dzieje. Pomimo ogromnego rozwoju medycyny akademickiej nadal nie musimy zastanawiać się nad tym:

  • skąd nasze nerki wiedzą jak filtrować około 1700 l krwi przepływającej przez nie każdej doby,
  • jak nasza wątroba ma przeprowadzać ok. 500 procesów metabolicznych w każdej minucie dnia,
  • jak limfocyty mają reagować na drobnoustroje pojawiające się w naszym biosystemie,
  • jakie zadania ma do spełnienie flora bakteryjna zasiedlająca nasz organizm,
  • jak ma spełnić swoją rolę fibroblasty lub osteoblast w przypadku uszkodzenia tkanek,
  • jak ma zachować się gruczoł łzowy w przypadku pojawienia się ciała obcego w obrębie gałki ocznej,
  • jakie pH ma mieć sok żołądkowy w przypadku zbyt dużej ilości drobnoustrojów w obrębie żołądka,
  • jak ma zachować się układ hormonalny w określonych porach dnia podyktowanych zegarem biologicznym,
  • jak ma zachować się układ hormonalny w określonych aktywnościach dnia codziennego,
  • jak zachowują się poszczególne tkanki w sytuacjach ischemii.

Jeśli by spojrzeć na każdy z tych procesów pod katem fizjologii, biochemii czy neurofizjologii to dojdziemy do wniosku, że nasz organizm dokładnie wie co robić, bo przede wszystkim myśli za nas nasz autonomiczny układ nerwowy. Czy jest on siłą samouzdrawiającą? Zdecydowanie tak. Czy terapeuta może wspomóc działanie sił samouzdrawiających? Zdecydowanie tak. Czy będzie to latanie na miotle?  W moim przekonaniu, jeśli będzie to podparte zrozumieniem patologii na poziomie anatomicznych, fizjologicznym, biochemicznym czy humoralnym to w zakresie swoich kompetencji zdecydowanie możemy zaoferować wiele naszym pacjentom. Czy rozumiejąc najdrobniejszy szczegół w obrębie nauk podstawowych możemy zaoferować pomoc w każdym przypadku? Zdecydowanie tak. Jednak mówiąc, że możemy zaoferować pomoc w każdym z przypadków mam na myśli uczestnictwo w sposób komplementarny w całym procesie leczenia. W takim sytuacjach często mówimy „to zależy”. Rzeczywiście w zależności od indywidualnego przypadku będziemy w stanie zaoferować wiele, w innych być tylko częścią interdyscyplinarnego podejścia w procesie leczenia, a w jeszcze innych być może samodzielnie poradzić sobie z problemem i ułatwić naszemu organizmowi „załatwić resztę”. Aby mówić o miejscu każdego jednego terapeuty w procesie leczenia bez względu na specjalizację należy zawsze pamiętać o granicach własnych kompetencji oraz o roli jaką jesteśmy w stanie odegrać w danej jednostce chorobowej.

Jeśli mówimy o chorobie warto ponownie wrócić do postaci Virchowa i przybliżyć jego definicję choroby. Zgodnie z jego koncepcją choroba należy do żywego ciała i jest procesem życiowym w zmienionych warunkach. Według Virchowa choroba zaczyna się w momencie, w którym układy regulacyjne ciała nie są już w stanie dalej samodzielnie zwalczać zaburzeń. Stąd zaburzenie w tym rozumieniu samo w sobie nie jest chorobą, a zaczyna być procesem powstałym w skutek niewydolności mechanizmów adaptacyjnych.

W tym momencie powinno stać się jasne, że z wieloma procesami patologicznymi nasz organizm potrafi sobie radzić bez naszej świadomości i tutaj należy upatrywać tytułowych sił samouzdrawiających, które notabene są po prostu fizjologią.

Tym bardziej jasna staje się teraz rola terapeuty w każdym z procesów patologicznych, w których nie może poradzić sobie nasz organizm sam bez ingerencji z zewnątrz. Trzeba podkreślić, że ta rola nie powinna ograniczać się tylko na leczeniu objawu, na usuwaniu skutków choroby. Powinna równolegle skupiać się na tym, aby wspierać mechanizmy regulacyjne, usuwać przeszkody, które blokują ich naturalną i fizjologiczną aktywność. Największa sztuka jest w tym, aby rozpoznać te przeszkody oraz zmienione warunki w organizmie, a później je usunąć.

Jak tę wiedzę przełożyć na praktykę? Jeśli chcesz poznać konkretny przykład kliniczny podchodzący do pacjenta właśnie w ten sposób, ukazujący podejście komplementarne w terapii, a także granice kompetencji terapeuty zajrzyj do artykułu, który linkuje poniżej.

Pozdrawiam
Rafał Uryzaj
Artykuł znajdziesz tutaj:

Czy to co jest oczywiste dla Ciebie, jest oczywiste dla pacjenta? Przypadek kliniczny.